Z wizytą w Loch Lomond

„Jesteśmy dumni z kultywowania dawnych tradycji i umiejętności. Ale też, nie jesteśmy przeciwnikami nowych pomysłów jeśli pomagają one tworzyć wspaniałe whisky”

Szkocja przywitała nas typowo wyspiarską pogodą. Słońce, chmury, deszcz. Słońce, chmury deszcz…. To dzięki temu widoki w drodze do destylarni Loch Lomond przypominają nasze majowe gdy trawa, krzewy i drzewa zachwycają szeroką paletą odcieni zieleni. Takiej świeżej i soczystej -zachęcającej do przebywania w jej otoczeniu. Tak właśnie wyglądają stoki otaczające drogę do Loch Lomond. Największego w Szkocji i w Zjednoczonym Królestwie jeziora słodkowodnego. Uważane jest ono często za naturalną granicę pomiędzy nizinami centralnej Szkocji, a górami szkockimi czyli rejonem Highlands. To właśnie w takim otoczeniu zlokalizowana jest jedna z największych i najbardziej uznanych destylarni Szkocji, Loch Lomond Distillery.

Historia rozpoczęła się w roku 1772 roku kiedy to założono destylarnie Littlemill w browarze mieszczącym się w Dunglass Castle nieopodal Bowling. Właściciele destylarni zmieniali się dość często, do czasu gdy zakupił ja amerykański gentelman Duncan Thomas. To on, mieszkając w domu poborcy podatkowego, przeniósł siedzibę firmy do nowo wybudowanej Loch Lomond Distillery w Alexandrii. Dlaczego akurat tutaj? To właśnie tutaj, na granicy Lowlands i Highlands, w pobliżu Dumbarton, miasta znanego z butelkowania whisky, przez wieki biło serce produkcji szkockiej. Na przestrzeni lat, co najmniej 9 destylarni rozlokowanych nad brzegami jeziora Loch Lomond musiało zaprzestać swojej działalności. Dzięki Loch Lomond Distillery tradycja jest kontynuowana aż do dziś. A też nie było łatwo, lecz piękno regionu, gdzie szczyty góry Ben Lomond mają baczenie na jezioro i destylarnię zachęciło do opieki nad nią. Pomimo, czasami niesprzyjających wiatrów, przestojów i zamknięć w 1987 roku Alexander Bulloch wraz z firmą Glen Catrine nabył destylarnię i wznowił produkcje whisky malt. W 1994 wznowił produkcje whisky grain, a w 1999 roku wyposażył w dwa nowe alembiki. W latach dziewięćdziesiątych to była jedyna destylarnia produkująca zarówno słodowe jak i zbożowe destylaty. Unikalny jest też fakt, że wytwarza destylaty wykorzystując trzy różne aparaty destylacyjne.

Pierwszy to tradycyjny, znany wszystkim pot still z których otrzymuje się destylaty malt o zawartości alkoholu około 63-65%. Drugi połączenie pot still z kolumną destylacyjną, z którego otrzymuje się destylaty o stężeniu alkoholu ponad 70%. Ponadto produkuje się w nich destylat do whisky single grain. I to, co w tym jest najciekawsze to fakt, że otrzymuje się je ze słodu jęczmiennego lecz ponieważ destylat otrzymywany jest w tym aparacie nie może być określany jako malt, a wyłącznie jako grain.

Mieliśmy okazję do degustowania destylatów z każdego z tych urządzeń i jak zapewnił John Paterson, Master DIstiller, w procesie produkcji, każdy wymaga ogromnego skupienia bo najważniejsze jest by wręcz z chirurgiczną precyzją oddzielić głowę i ogon od serca destylatu. Próbowaliśmy produkty otrzymane z każdego z tych procesów. Jakież było moje zdziwienie gdy degustując produkt z drugiego aparatu destylacyjnego, połączenia pot still z kolumną, o mocy 69,3% wiodącymi, a wręcz wybijającymi się nutami były owoce w sadzie i kwiaty polne. Fantastyczne. Każdy z tych destylatów miał coś w sobie, coś z czym człowiek nie chciałby się rozstawać. Delikatne i smukłe pomimo dużej zawartości alkoholu. Aż pragnie się oddać choć na chwilę w delikatne obłoki whisky z nad jeziora Loch Lomond.