Malbec – z Francji do Argentyny
Jest piękny zimowy wieczór. W końcu spadł śnieg, jest duży mróz. W końcu jest taka zima, jaką lubię! Wreszcie mogę usiąść w ulubionym fotelu z lampką ulubionego wina w dłoni. Tym winem jest Pascual Toso Malbec 2017.
Patrzę w kieliszek. Zachwyca mnie ciemna, purpurowa barwa wina. Urzekają fioletowe refleksy, ukazujące się przy każdym poruszeniu naczynia. Pierwszy Nos i jest to co lubię: suszona śliwka i dużo, dużo dębu. Pierwszy łyk i jestem w niebie! Ten dym, ta wanilia, rozpływająca się po moich kubkach smakowych, przyprawiają o zawrót głowy. Do tego kawałek swojskiej kiełbasy, dobra powieść historyczna i nic więcej nie trzeba!
Malbec – to jest to! Ten szczep to król wśród argentyńskich szczepów winorośli. Ale czy na pewno argentyński?
Odpowiedź brzmi NIE! Malbec pochodzi z Francji. Co więcej – jego ojczyzną są okolice Bordeaux, a dokładniej prawy brzeg rzeki Girondy. Dokładnie ten sam, gdzie w dzisiejszych czasach uprawia się przede wszystkim, dający łagodne i łatwe do picia wina, szczep Merlot. To tam, w okolicach miasta Cahors, królowała ta odmiana winorośli, a na półkach ówczesnych sklepów stały przede wszystkim wina typu Malbec, zwane wtedy – z racji swojego koloru – „czarnymi winami”. Wygrywały w tamtych czasach w cuglach z, tak popularnymi i cenionymi dziś, winami bordoskimi i burgundami. Ich renoma była dużo większa niż win klasy Grand Cru.
W okresie największego rozkwitu nasadzenia Malbeca obejmowały ponad 60 tysięcy hektarów, a większość „czarnych win” eksportowana była do carskiej Rosji. I choć okres ich świetności przypadał na wiek dziewiętnasty, to już w siódmym wieku spotykany był na najbogatszych stołach.
Niestety, pod koniec dziewiętnastego wieku nastąpiło gwałtowne zmniejszenie areału upraw Malbeca. Stało się to za sprawą, wszechobecnej w tamtym okresie, filoksery – gatunku niedużych rozmiarów mszycy, który skutecznie dewastował krzewy winorośli.
Dziś Malbec znalazł sobie nową ojczyznę w Argentynie, gdzie spotkał dla siebie warunki tak dobre, że słysząc słowo Malbec nie myślimy o szczepie uprawianym na południowym zachodzie Francji, lecz o argentyńskim właśnie. I choć jest sadzony także między innymi w RPA, Australii, Chile czy USA, to w Argentynie szczep ten stał się flagową odmianą, a wina z niego zrobione – wizytówką winiarstwa południowoamerykańskiego.
Grzechem byłoby nie wspomnieć w tym miejscu o dwóch jegomościach: Michaelu Piquet – to on przywiózł Malbeca do Latynosów oraz Nicolasie Catena, który poprzez szereg eksperymentów udoskonalił odmianę.
Malbec nie cierpi przymrozków, które były zmorą francuskich winiarzy. Lubi natomiast ciepłe, bezwietrzne zbocza Andów, a takie znajdziemy w Mendozie, na wysokości nawet ponad 1000 metrów nad poziomem morza.
Ten argentyński, już teraz, szczep daje wina o ciemnej barwie, solidnej strukturze, ma sporo tanin i trochę kwasowości. Do tego owoce: śliwki, jeżyny, czarna porzeczka i dojrzałe wiśnie, dominujące w kieliszku, podbite zapachem tytoniu, czasem dymu, czasem ziół, nadają Malbecowi wyjątkowy charakter.
Polecam gorąco Malbeca w każdej postaci, od każdego producenta, koniecznie w zestawie ze swojską kiełbasą i dobrą książką!