Z wizytą w Hiszpanii
18 maja 2016. Lotnisko Chopina. Wylot do Madrytu. Już jesteśmy odprawieni, a ja dalej nie dowierzam – za kilka chwil znajdę się w Hiszpanii. Emocje mkną szybciej niż czas. Madryt. Auto – kierunek Kastylia i Leon. Zakwaterowanie w hotelu i spotkanie z przedstawicielami Bodegas Farina. Nim zdążyłem się zorientować gdzie jestem, już zwiedzałem Zamorrę. „Tak zaczęła się wakacyjna przygoda…”
Hiszpańskie przysłowie nawiązujące do historii miasta brzmi: „No se ganó Zamora en una hora”, co znaczy: W godzinę Zamory nie zdobędziesz. Rzeczywiście godzina nie wystarczyła nawet na pobieżne zwiedzenie tego zabytkowego miasta. Sprytnie jednak postanowiliśmy zaatakować je od środka! Poznać kulturę, zwyczaje i życie tego miasta. Nigdzie indziej by to nie wyszło tak, jak w prawdziwych, regionalnych tapas barach. Poznaliśmy smaki szynek iberico, serów curado i semi curado oraz przede wszystkim dziesiątek różnych tapas – od kanapek z pastą z hiszpańskich grzybów, przez mięsne szpadki, po… świńskie uszy! Wszystkiemu oczywiście cały czas towarzyszyło niezwykle popularne w tych rejonach, białe i różowe wino z winnicy Farina.
Rankiem następnego dnia udaliśmy się do winnicy szpalerowej zlokalizowanej w obrębie prowincji Zamora (Aldeanuevica), gdzie poza wspaniałymi krzewami winorośli, mogliśmy spotkać dziko rosnącą lawendę czy rozmaryn. Przy niesamowitych widokach towarzyszyły nam nieodłącznie już przeze mnie kojarzone z Hiszpanią – twarde sery oraz oczywiście różowe i białe wina z Bodegas Farina. Po takich doznaniach pozostało już tylko udać się do źródła – winnicy Farina w Toro. Zwiedzając po drodze samo miasto Toro (z wyjątkowym kościołem Colegiata de Santa María la Mayor, który znają Państwo z etykiet win Fariny) mieliśmy także okazję zobaczyć najstarsze nasadzenia Fariny, które zgodnie z dominującą ideą w tym regionie – znajdują się oddalone od siebie o trzy metry, by krzewy nie musiały ze sobą walczyć o miejsce. Widać, to całkiem przemyślana technika uprawy, gdyż wiele z tych nasadzeń ma obecnie ponad sto lat! Sama siedziba Bodegas Farina to niewielki kompleks budynków, w których pracuje kilkanaście osób (podczas winobrania dochodzi drugie tyle). Degustacja wszystkich win tego producenta pozwoliła wybrać swoich faworytów oraz podyskutować o ich różnorodności. Wartym wspomnienia jest także Primero, często zapominany, bezpośredni (i moim zdaniem lepszy!) konkurent dla Beaujolais Noveau, który tej winnicy wychodzi co roku wybornie! Jeśli zaś zastanawiali się Państwo dlaczego etykieta nie przypomina innych z tej samej winnicy – już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż co roku organizowany jest konkurs na etykietę Primero. Artyści z całej Hiszpanii nadsyłają swoje prace, by rywalizować w tym zaszczytnym przeglądzie. Wraz z publikacją tego tekstu winien być przedstawiony właśnie tegoroczny zwycięzca. Na koniec wizyty zostaliśmy zaproszeni na typowy, hiszpański rodzinny obiad. Rodzinny, bo tak właśnie zostaliśmy potraktowani – jak rodzina.
Kolejnym punktem wyjazdu była Rueda. W tym miejscu znajduje się jedna z najnowocześniejszych winnic na świecie – PradoRey. Oczywiście jest to najnowszy oddział firmy, odpowiedzialny za produkcję win białych – Verdejo, Sauvignon i okazyjnie ich kupażów. Fernando Rodriguez, dyrektor generalny Real Sitio (producent nie tylko wina PradoRey ale też mleka i jego przetworów oraz znanej Państwu dzięki Regionalnym Flaszkom, wyśmienitej oliwy) oprowadził nas po całym zakładzie, wspominając, że to nie tylko miejsce produkcji ale także ośrodek szkoleniowy dla sommelierów z całej Hiszpanii. Najnowocześniejszy sprzęt z zakresu produkcji wina oraz wieloletnie doświadczenie w jego produkcji doprowadziło do tworzenia w tym miejscu najlepszego jakościowo Verdejo w całym regionie! Znają Państwo zapewne „3 Barricas”, które jest chlubą tego miejsca – wino to, pozostaje daleko w przodzie w porównaniu do pomysłów innych producentów z regionu. Tworzy się tu paradoks na miarę supertoskanów, gdzie tutejsze prawo apelacyjne zaczyna ograniczać winnicę w tworzeniu jeszcze lepszych i ciekawszych win. Degustacja tych win była więc niezwykle orzeźwiającą przyjemnością!
Na kolację przyjechaliśmy do Gumiel de Mercado w Ribera Del Duero, a dokładniej do posiadłości PradoRey, której frontowy balkon mogą Państwo podziwiać na każdej butelce wina od tego producenta. W tej niezwykle urokliwej, XVI-wiecznej posiadłości pomieszkiwali króle hiszpańscy oraz takie postacie z hiszpańskiej artystycznej śmietanki jak choćby Vincent Van Gogh (który nawet namalował owe miejsce!). Niewątpliwą przyjemnością było smakować hiszpańskich specjałów w tak zaszczytnym miejscu, nie mówiąc już o spędzeniu tam dwóch urokliwych wieczorów! Następnego dnia wraz z Fernando zwiedziliśmy winnicę i winiarnię w Ribera del Duero. Podczas tego tournée dowiedzieliśmy się, że praktycznie każde wino PradoRey pochodzi z absolutnie innej, osobnej parceli, oraz, że wina produkowane są z kilku różnych klonów szczepu tempranillo! Nie ma więc miejsca na jednolitość oraz marazm w kieliszku. Degustacja zdecydowanie to potwierdziła! Niezapomnianym przeżyciem niewątpliwie pozostanie także możliwość podejrzenia zarówno produkcji, leżakowania w beczce jak i… leżakowania w butelce! Na terenie zakładu znajduje się niezwykle wyglądająca piwniczka, w której nie leżakują wcale najstarsze roczniki, ale też całkiem świeże partie, by testować ich potencjał oraz sprawdzać jak dana butelka zachowuje się z czasem. W tym samym miejscu znajduje się także specjalna gablota z najstarszymi rocznikami win PradoRey.
Wieczór, jak wspomniałem wcześniej – spędziliśmy w posiadłości w Gumiel de Mercado, gdzie do późnych godzin nocnych raczeni byliśmy Adaro oraz grillem na wzór południowoamerykański, na którym głównym przysmakiem była jagnięcina. Zwieńczeniem wyjazdu była śniadaniowa tortilla, która nigdzie nigdy nie smakowała lepiej. Zresztą to stwierdzenie tyczy się także deserów w postaci ryżu na mleku oraz puddingu, ale przede wszystkim win PradoRey! Cieszę się jednak, że w Polsce mam tę magię zamkniętą w butelce i mogę otwierać ją sobie niczym album ze zdjęciami, by przypominać sobie ten niesamowity wyjazd. Państwu też polecam zaopatrzyć się w Adaro (mój osobisty faworyt!) i poczuć to, o czym właśnie Wam opowiedziałem!